czwartek, 14 września 2017

Jeżeli ziarno nie obumrze...

J 3, 13-17 Jezus powiedział do Nikodema: „Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.

Potrzeba, aby wywyższono Syna Człowieczego. Potrzeba, aby został wzniesiony jako przybity na drzewie krzyża. Potrzeba, by w taki sposób umarł i zbawił wszystkich ludzi.

Możemy zapytać: Dlaczego zbawił nas właśnie tak i mamy Go w tym naśladować?

Bo tak chciała Miłość. Kawałek dalej, w tej samej Ewangelii, czytamy: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (J 12, 24). Oddanie siebie w całości rodzi piękne owoce. Kochać aż do aż do ofiarowania siebie - to przynosi najpiękniejsze owoce. Bo jeżeli kocham naprawdę, to jestem gotów dawać. A jeszcze wcześniej trzeba powiedzieć: najpierw zostałem maksymalnie ukochany przez samego Boga, bo dla mnie uniżył się i przyjął ciało stworzenia, by potem oddać się w ręce tych, których stworzył, aż po śmierć.

Tak chciała Miłość, by zbawienie przyszło przez całkowite ofiarowanie się Boga. I tak chce Miłość, byśmy naśladowali Jezusa przez ofiarowanie siebie: najpierw Jemu samemu, a potem drugiemu człowiekowi. Nie każdy z nas oczywiście jest powołany do oddania życia fizycznego. Ale możemy to czynić zaczynając od małych rzeczy.

To nie jest proste, bo cierpienie boli. Bo tak trudno nieraz przyznać komuś rację. Bo tak trudno pogodzić się z tym, że trzeba ponieść ofiarę. Ale to nigdy nie pozostaje bez echa.

Mnożymy miłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz